Rząd brytyjski ma nadzieje, że jak zagrożenie ze strony koronawirusa się skończy to społeczeństwo brytyjskie będzie najbardziej zdrowym na świecie. Już dwa tygodnie temu premier zalecił aby wszyscy pozostali w swoich domach i maksymalnie ograniczyli wychodzenie.
Społeczeństwo może opuścić swoje cztery ściany tylko jeżeli usprawiedliwi się jednym z poniższych powodów:
aktywność fizyczna
zakupy spożywcze lub medyczne
pomoc innym potrzebującym
dojazd do pracy
udział w pogrzebie
dowóz dzieci do szkoły dla „key workers”
Bardziej realistyczne oczekiwanie jest jednak takie, że w jakiś magiczny sposób ludzie będą izolować się w domach, a z drugiej strony czynnie uczestniczyć w jednej aktywności sportowej dziennie utrzymując przy tym stały dystans 2 m od innych osób.
Zalecenie premiera i służby zdrowia jest następujące: jeden typ aktywności fizycznej dziennie, na przykład spacer, jazda na rowerze lub bieganie. Ludzie wzięli to sobie bardzo do serca i ci , którzy nigdy nie ruszali się z sofy przed telewizorem, teraz zgodnie z zaleceniem godzinami spacerują po mieście i po lokalnych parkach. Moje znajome z pracy każdego dnia po lunchu całymi rodzinami idą na dwu-godzinne spacery. Inni organizują wycieczki rowerowe. Koleżanka, która dwa razy w tygodniku chodziła na basen, teraz dla odmiany dwa razy dziennie ćwiczy: rano biega a po południu spaceruje. Ponieważ zalecenia nie były sprecyzowane odnośnie długości jednej aktywności poza domem i nie były nakazem tylko sugestią, więc koleżanka interpretuje to w swój własny sposób: jedna aktywność rozbita na dwie krótsze – po godzinie każda.
Nie ma zakazów ani nakazów, są tylko sugestie. A konsekwencje są takie, że patrzę przez okno w moim domowym biurze i nie mogę się nadziwić ile osób spaceruje: sami, z partnerami, z psami lub z dziećmi.
Ruch za oknem jest. Wirus też jest.
Oprócz przepływającej grupy spacerowiczów widzę jeszcze z mojego biura piękne drzewo. Rośnie tuż obok zaparkowanego samochodu, którego od trzej tygodni nie używam bo nigdzie nim nie jeżdżę. Siedzimy w domu całą rodziną i prawie nie zauważyliśmy jak to nasze drzewko przepięknie zakwitło. Teraz śmieją mi się oczy i szeroki uśmiech zawitał na mojej twarzy.
To drzewko też się do mnie uśmiecha.
Comments