top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraOla Englander - Botten

Lunch - świąteczny moment w pracy



Trochę planowania, dzwonienia i umawiania ale wreszcie nasze zespołowe wyjście na lunch zostało przypięczetowane. W miejscowości, w której pracuję, nie ma dużego wyboru ciekawych i przyjemnych miejsc, gdzie można spędzić chwilę czasu na lunchową przerwę. A co tutaj mówić o dłuższej chwili na Bożo-Narodzeniowy lunch. Oczywiście, to jest moje zdanie oparte na moich częstych porównaniach z Londynem gdzie pracowałam przez osiem lat, a także porównaniem z wieloma lokalami w których bywałam podczas moich bardzo częstych audytowych podróży po całym UK. Inni, mają odmienne zdanie od mojego. Ich opinie oparte są na ich mniej lub więcej wyszukanych porównaniach.


Mój szok obyczajowy po zmianie pracy z firmy w Londynie do firmy w innym hrabstwie opisałam w książce: „Impresje emigrantki” w rozdziale VI, Obyczaje, te dobre i te ciekawe. Zapraszam do bardziej wnikliwego opisu na stronach mojej książki.


Uroczysty świąteczny lunch odbył się w pubie - resturacji „Home Cottage”, jest on uważany przez moich współpracowników jako najbardziej szykowne i przyjemne miejsce tam gdzie pracuję, z najsmaczniejszymi potrawami. Za tym, rzecz jasna, idą najwyższe ceny w okolicy. Bardzo często goście lub przyjaciele znajomych tam właśnie spotykają się na lunch lub wieczornego drinka po pracy.


Byłam bardzo zaskoczona surowością wystroju tego pubu, a szczególnie jego minimalnym wystrojem świątecznym. Mieliśmy zarezerwowany „Christmas Festive Meal” czyli „świateczny Bożo-Narodzeniowy posiłek” ale bardzo brakowało mi nastroju i wystroju który powinien akompaniować takiej ważnej okazji. Na stole przygotowanym dla dziesięciu osób stały trzy malutkie świeczki, których obsługa restauracji nie zapaliła przez 2 godziny naszego posiedzenia. Oprócz krakersów, nie było dla nas żadnych specjalnych dekoracji, wszystko wydawało się szare i po prostu normalne. Restauracja była zwykłym, normalnym miejscem na deszczowe spotkanie, a nie miejscem na świąteczną okazję dla zespołu aby razem spędzić parę wczesnych, uroczystych chwil. Byłam bardzo rozczarowana tym jak restauracja nie poczuła się zaangażowana i zdopingowana aby zaakcentować święta: nie dla obsługi, ale dla nas – którzy suto płacą za te dwie godziny posiedzenia.


Nasza grupa była na szczęście wesoła i dowcipna. Czas bardzo szybko i miło nam upłynął przy całkowicie średnim i normalnym posiłku, przy obsłudze która popełniła tylko dwie pomyłki przy serwowaniu, dwa tygodnie wcześniej zamówionych, dań, i przy braku diet Coca-Cola (bo już im się skończył ten napój). Stwierdzam to ze znajomością ogólnej sytuacji świątecznej, bo w tak gorącym grudniowym okresie, wyjście na ten lunch było już moim piątym świątecznym spotkaniem w przeciągu ostatnich kilkunastu dni. Widziałam, doświadczyłam i posmakowałam o niebo lepiej niż w Home Cottage.


Porównanie i ostateczna ocena dla Home Cottage jest najniższa, ale cena jaką trzeba było zapłacić była najwyższa!

bottom of page