To było podsumowanie roku pracy z występami dzieci i młodzieży. Kilka lokalnych szkół tańca nowoczesnego, teatru muzycznego i śpiewu zebrało i połączyło swoje siły w jednym wspólnym wydarzeniu. Mieszanka kolorowa i żywiołowa.
Z przyjemnością szłam na te przedstawienie. Nie wiedziałam czego dokładnie oczekiwać więc byłam otwarta na wszystkie możliwości. Dostałyśmy z córką zaproszenie, gdyż bardzo dobra koleżanka mojej córki właśnie brała udział w tym pokazie.
Wszystko prowadzone było przez studentów: nagłośnienie sali, muzyka i zapowiadanie kolejnych występów.
Cały pokaz trwał ponad dwie godziny, była też przerwa. Około 20 minut na każdą szkołę do zaprezetowania swojego występu. Wachlarz wiekowy uczestników był szeroki, umiejętności też różne, ale też nacisk szkoły na specificzne elementy rozwoju i pracy był inny. Niektóre szkoły specjalizowały się w tańcu teatralnym, inne w nowoczesnym, jakaś w gimastycznym a tylko jedna w wokalu. Szkoły podzieliły swój czas na kilka występów grupowych, okazyjnie solowych, a także w zależności od zaawansowania i umiejętności dzieci. Były więc maluszki w pieluszkach i strojach baleriny, a także nastolatki w przebraniu Wilka i Czerwonego Kapturka. Wybór wielki.
Były dzieci, u których talent, połączony z miłością i pasją do tańca promieniały przy każdym ich ruchu. Tych naliczyłam przez całe popołudnie tyle co palców u jednej ręki.
Następnie były dzieci, które trochę lubią tańczyć, ale są zachowawcze i nieśmiałe i nie dają z siebie nawet 80% tego co by mogły. A szkoda…
Kolejna grupa to te, które tańczą bo muszą ale widać, że nie dla siebie a tylko dla tych rodziców co płacą za lekcje i wożą samochodami do lokalnego klubu. Też szkoda… ale mniej bo tym dzieciom przecież nie zależy… ale przynajmniej na tych próbach poćwiczą i pogimastykują się trochę...dla zdrowia.
Na końcu podliczam te dzieci, które tańczyć nie potrafią, może nawet nie mają dobrego słuchu ALE bardzo się starają. Te dzieci najbardziej mnie zachwyciły. Też naliczyłam ich tylko tyle co palców na drugiej ręce. Te dzieciaki albo niedawno rozpoczęły naukę albo są poszkodowane przez matkę naturę brakiem minimalnego talentu w tej dziedzinie… ale jak one się starały! To one właśnie były najbardziej energetyczne, to one głośno klaskały… z jednej strony byłam bardzo wzruszona ich staraniami… a u drugiej strony pomyślałam o ich rodzicach? Czy oni widzą to co ja? Czy im się to podoba? Czy nie uważają że syn lepiej by się sprawdził w grze w rugby? A córka w hokeju?
Ogólnie wszystkie dzieci, które śpiewały zrobiły to dobrze, ale przy żadnym występnie nie dostałam gęsiej skórki więc zaliczam to tylko do ładnych.
Moim zdaniem bilety były drogie na to, aby tylko obejrzeć swoją wybraną szkołę przez mniej niż pół godziny, a własne pociechy przez tylko kilka lub kilkanaście minut biegających po scenie. Z drugiej jednak strony rodzice zdecydowanie chcą naocznie sprawdzić postępy dzieci i samemu doświadczyć tego nad czym pracowały przez cały rok, nie zapominając oczywiście o kosztach poniesionych na te dodatkowe zajęcia.
Inne szkoły nawet nie organizują takich występów...więc to zdecydowanie bonus za taką inicjatywę.
Czy warto było więc inwestować przez ten rok pieniądze? Na to musi sobie już każdy sam szczerze odpowiedzieć...
Comentários